Wpisy archiwalne w kategorii
>100
Dystans całkowity: | 3105.23 km (w terenie 198.50 km; 6.39%) |
Czas w ruchu: | 120:29 |
Średnia prędkość: | 22.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.40 km/h |
Suma podjazdów: | 6097 m |
Maks. tętno maksymalne: | 183 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 152 (79 %) |
Suma kalorii: | 7983 kcal |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 129.38 km i 5h 44m |
Więcej statystyk |
Milicz
Niedziela, 5 września 2010 | dodano:05.09.2010Kategoria >100
Gdy rano otworzyłem jedno oko, ujrzałem piękną pogodę i zdecydowałem się zrealizować trasę, którą planowałem od 2 tygodni. Celem miał być Milicz, czyli okolica w której jeszcze nie byłem, nie tylko na rowerze. Tak więc po śniadanku wyruszyłem przed g. 10. Jechałem kolejno przez Łozinę-Ludgierzowice-Złotów-Czeszów. I tu zgubiłem trasę, bo skręcając w ulicę milicką wyjechałem w Bukowicach zamiast w Łazach. Odbiłem więc na Łazy, po czym chciałem kierować się na Czarnogożdzice, ale... dojechałem do krajowej 15tki. Na szczęście po kilkuset metrach udało mi się z niej zjechać i przez Świebodów dojechałem do Czarnogoździć, po czym wzdłuż 15stki ścieżką rowerową dojechałem do Milicza (60km). Samo miasteczko - nic ciekawego, moją uwagę zwrócił jedynie piękny kościół. Posiedziałem chwilę na ławeczce koło Orlenu, posiliłem się i ruszyłem w drogę powrotną. Przez Sławoszowice dotarłem do Rudy milickiej, gdzie znajdowały się malownicze stawy - Rezerwat Stawy milickie. A ile ptactwa wodnego! Takiej ilości jeszcze nie widziałem. Następnie staw w Grabownicy, gdzie miałem także przyjemność obserwować dzięcioła w akcji! Nieźle naparzał!
Kolejne wioski jakie mijałem to Czatkowice, Kotlarka, Luboradów, Żeleźniki (nie było w planie), Brzostowo, Bukowice (tu wreszcie napotkałem otwarty sklep i po 30 kilometrach "na sucho" wreszcie zakupiłem picie oraz miałem sposobność oglądania korowodu dożynkowego). Potem chciałem dojechać do Białego Błota, ale przegapiłem jakiś zakrę i wylądowałem znowu w Złotowie, ehhh. Aby nie wracać tą samą drogą w Ludgierzowicach skręciłem w prawo na Zawononię i dojechałem do domu przez Tarnowiec, Boleścin, Siedlec.
I tak oto wyszedł rekord sezonu, a także prawdopodobnie "życiówka"! Miałem jeszcze pewne rezerwy siłowe, jednak byłem strasznie wygłodniały.
Kolejne wioski jakie mijałem to Czatkowice, Kotlarka, Luboradów, Żeleźniki (nie było w planie), Brzostowo, Bukowice (tu wreszcie napotkałem otwarty sklep i po 30 kilometrach "na sucho" wreszcie zakupiłem picie oraz miałem sposobność oglądania korowodu dożynkowego). Potem chciałem dojechać do Białego Błota, ale przegapiłem jakiś zakrę i wylądowałem znowu w Złotowie, ehhh. Aby nie wracać tą samą drogą w Ludgierzowicach skręciłem w prawo na Zawononię i dojechałem do domu przez Tarnowiec, Boleścin, Siedlec.
I tak oto wyszedł rekord sezonu, a także prawdopodobnie "życiówka"! Miałem jeszcze pewne rezerwy siłowe, jednak byłem strasznie wygłodniały.
Dane wycieczki:
Km: | 142.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:45 | km/h: | 24.78 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys - SAPHIX |
Bierutów
Niedziela, 22 sierpnia 2010 | dodano:22.08.2010Kategoria w towarzystwie, >100
Doszła do skutku wycieczka do Bierutowa, zaplanowana przez Michała. Dołączył jeszcze Luis i o 10 wyruszyliśmy. Pomimo, że do Bierutowa dotarliśmy, to zaplanowana trasa nie została zrealizowana, bo pomyliliśmy drogę.
W markecie kupujemy batoniki i lody oraz picie. Mój lift jabłkowo-brzoskwiniowy smakuje jak winko.
Przy wyjeździe z Bierutowa dwie ciekawe postacie przy jakimś rolniczym zakładzie.
Na wyraźne życzenie Luisa w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Jelcz, gdzie odbyliśmy zbawienną kąpiel w lokalnym bajorze - co przy ponad 30sto stopniowym upale było świetną sprawą!
Ratusz (?) w Bierutowie© Nomisek
W markecie kupujemy batoniki i lody oraz picie. Mój lift jabłkowo-brzoskwiniowy smakuje jak winko.
Przy wyjeździe z Bierutowa dwie ciekawe postacie przy jakimś rolniczym zakładzie.
Pod fartuszkiem :)© Nomisek
Na wyraźne życzenie Luisa w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Jelcz, gdzie odbyliśmy zbawienną kąpiel w lokalnym bajorze - co przy ponad 30sto stopniowym upale było świetną sprawą!
Nad bajorem w Jelczu-chłopaki zaraz wskakują do wody :)© Nomisek
Dane wycieczki:
Km: | 104.00 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 04:18 | km/h: | 24.19 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys - SAPHIX |
Fragment Wielkiej Pętli Wzgóz Trzebnnickich
Niedziela, 15 sierpnia 2010 | dodano:15.08.2010Kategoria >100
Znajomi nie stawili się w godzinie wyjazdu (9,00) i wyruszyłem sam. Postanowiłem wskoczyć na WPWT - czerwony szlak i dojechać nią do Żmigrodu.Ponad połowa planowanej trasy była mi jak dotąd nieznana, ale miałem mapę, którą wczoraj z żoną przygotowaliśmy. Spisała się rewelacyjnie! Początek tradycyjny - Siedlec - Skarszyn - Zawonia - gdzie pojechałem prosto. Piękna trasa! Lasek, piękne widoki, zero samochodów! I tak kolejno Pęciszów - Kuźniczysko - Biedaszków Wielki - Ujeździec Wielki - Gąski (Staw Sieczkowski) - Osiek. Tu postanowiłem zjechać ze szlaku i pociągnąć prosto na Żmigród, gdzie po zrobieniu kilku fotek zawróciłem w kierunku domu. Po drodze spotkałem pana Wojtka, z którym przejechałem 15km (rozstaliśmy się w Trzebnicy). Bardzo sympatyczny człowiek, lokalny społecznik, poopowiadał mi trochę o okolicy. W Trzebnicy zaczęło padać ale niewzruszony postanowiłem kontynuować jazdę. I dobrze, bo deszczyk był na tyle drobny, że nieco mnie schłodził a nie przemoczył. Wycieczka była była ogólnie świetna. Kolejna "setka" i tylko wmordewiatr od Żmigrodu dostaje minusa.
Dane wycieczki:
Km: | 115.26 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 05:07 | km/h: | 22.53 |
Pr. maks.: | 47.20 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys - SAPHIX |
Trzebnica-Oleśnica-Jelcz
Niedziela, 1 sierpnia 2010 | dodano:01.08.2010Kategoria >100
Wyjechałem o 9 z minutami, licząc po cichu na 100 km trasę. Jednak, to miało zweryfikować życie. Wyjechałem spokojnym tempem w kierunku trzebnicy, gdzie dotarłem po godzinie (26km). Następnie drogą powiatową pomknąłem na Oleśnicę, po drodze uzupełniając paliwo w bidonie i w organizmie (1 litr napoju wypity na miejscu) w Dobroszycach (50km). Po przejeździe przez rynek w Oleśnicy obrałem kurs na Jelcz Laskowice, a to oznaczało, że 100 km dzisiaj "pęknie". Na 77 km trasy osiągnąłem 6000 km na Kellys'ie, po czym nadszedł mały kryzys, który trwał do 93 km, gdzie zrobiłem mały odpoczynek pod kościołem w Dobrzykowicach i posiliłem się Grześkiem. Po tym spokojnie dojechałem do domu.
Podsumowując: pierwsza setka w tym roku, 3,57 h na rowerze, 4,45 całkowity czas wyprawy (wliczając postoje).
Podsumowując: pierwsza setka w tym roku, 3,57 h na rowerze, 4,45 całkowity czas wyprawy (wliczając postoje).
Dane wycieczki:
Km: | 102.76 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:57 | km/h: | 26.02 |
Pr. maks.: | 55.30 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys - SAPHIX |